Decyzję o adopcji Leona podjęłam świadomie i z pełnym przekonaniem, choć zawsze na początku to „wielka niewiadoma”. To nie był impuls, lecz wynik przemyśleń i doświadczenia, gdyż był to mój kolejny pies pochodzący z adopcji.
Poprzednia moja suczka Pocieszka, miała 16 lat gdy odeszła, była małym psem, idealna na tamtym etapie mojego życia. Dzieci były małe, dużo z nami podróżowała, uwielbiała jeździć samochodem, szybko się uczyła, była wyjątkowym, kontaktowym i lubianym psem. Nie od razu też byłam przekonana o nowej adopcji. Musiałam trochę ochłonąć po stracie, odpocząć po długiej jej chorobie.
Kiedy podjęłam decyzję o nowej adopcji zaczęłam zastanawiać się, jakiego psa chciałabym mieć. Zrobiłam resarch mojego stylu życia, planów, zainteresowań, możliwości i ograniczeń. W artykule Adopcja i co dalej?, jest mini test. Właśnie taki test zrobiłam w swojej głowie. Chciałam wyższego psa, o sportowej sylwetce, do 20 kg, o łagodnym usposobieniu.
Kiedy podjęłam decyzję o nowej adopcji zaczęłam zastanawiać się, jakiego psa chciałabym mieć. Zrobiłam resarch mojego stylu życia, planów, zainteresowań, możliwości i ograniczeń. W artykule Adopcja i co dalej?, jest mini test. Właśnie taki test zrobiłam w swojej głowie. Chciałam wyższego psa, o sportowej sylwetce, do 20 kg, o łagodnym usposobieniu.
Kiedy zapada decyzja o nowym psie, z wypiekami na twarzy zaczyna się przeglądać Internet, wertować strony schronisk i oglądać setki zdjęć kandydatów i co drugi pies się podoba. Niby rozsądny proces, ale nie sposób oprzeć się emocjom. Poszukiwaniami zaraża się cała rodzina i zapycha zdjęciami telefon. Kiedy rodzina namówiła mnie na psa, którego zarezerwowałam w jednym ze schronisk, byłam przekonana, że to będzie „ten”. Ale gdy pojechałam na miejsce (100 km do Jędrzejewa) i spędziłam z nim trochę czasu, zrozumiałam, że jego potrzeby behawioralne i emocjonalne wykraczają poza „normalny” proces adaptacyjny. Był to pies, który wymagał, przynajmniej na starcie, stałej obecności opiekuna w domu i solidnej dawki pracy behawioralnej. Zrezygnowałam gdyż uznałam, że szukam innego typu psa.
Ponieważ sporo przejechałam wraz z moją nastoletnią córką, postanowiłam, że przejdziemy się po schronisku i poszukam innego psa. Zbliżała się godzina zamknięcia, panie ze schroniska popędzały, a ja nie mogłam się zdecydować. Coś mnie tknęło, żeby jeszcze zajrzeć do ostatniej alejki. I w ostatniej alejce, w ostatnim boksie zobaczyłam psa, który od razu przykuł moją uwagę. Był niepozorny, ale było w nim coś, co mnie zaintrygowało. Zasada 3 sekund. Nie szczekał, nie skakał, tylko patrzył na mnie tym swoim spokojnym, łagodnym spojrzeniem. Było w nim coś, co trudno opisać słowami – jakby po prostu na mnie czekał. Poprosiłam, by wyprowadzono go z boksu, spędziłam z nim kilka minut na placu, a w mojej głowie zapadła decyzja.
Adoptowany ze schroniska w Jędrzejewie, w lutym 2016, jako dwuletni pies, kastrat, waga 17 kg.
Droga do domu była... ciekawa. Leon , który nigdy wcześniej nie jeździł samochodem, zwymiotował w połowie trasy. Nie byłam na to przygotowana, choć tylne siedzenie było zabezpieczone pokrowcem, więc po drodze zatrzymałam się sklepie spożywczym, kupiłam papier toaletowy i trochę posprzątałam. Droga powrotna była długa, więc miałyśmy czas na wybranie imienia. Dojeżdżając do domu, już był Leonem.
W domu był wycofany i ostrożny, ale na tyle rezolutny, że bez zbędnej zwłoki ugościł się na kanapie. Przez pierwsze dni trzymał dystans – niepewny, nie szczekał, tylko obserwował, wrażliwy na bodźce zewnętrzne, ale na tyle ciekawski, że stopniowo pokonywał swoje słabości. Na początku zanieczyszczał podłogę, ale nagradzanie za każde siku i każdą kupę na spacerach przyniosło efekty. Do dziś zdarza mi się chwalić go z przyzwyczajenia. Dzięki temu Leon na komendę „idziemy siku” podrywa się, załatwia swoje potrzeby i jest gotowy do pracy (przydatne podczas sesji treningowej).
Miejsce do odpoczynku. Początkowo próbowałam przyzwyczaić go do legowiska, ale widziałam, że był niespokojny. Po kilku dniach wprowadziłam klatkę kenelową, która okazała się strzałem w dziesiątkę – zawsze otwarta!, z wygodnym materacem i poduszką, stała się jego ulubionym miejscem. W zasadzie nie musiałam namawiać go do wejścia, kilka wrzuconych smaczków załatwiło sprawę. Z czasem została zamieniona na piękną, drewnianą wykonaną przez mojego ojca.
Uwaga: Miejsce do spania powinno być w bezpiecznym miejscu, gdzie pies może odpoczywać. Najlepiej gdzieś w narożniku, ale takim by pies mógł obserwować co się wokół dzieje. Dobrze jest klatkę nakryć kocem, ale tylko od góry, aby był swobodny przepływ powietrza. Jestem przeciwnikiem umieszczania legowiska pod szafkami, regałami i blisko telewizora czy głośników, gdzie wszyscy się kręcą lub jest głośno. Klatka krenelowa powinna być zawsze otwarta, można przyzwyczaić psa do jej zamykania, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach i tylko na chwilę. To ma być miejsce odpoczynku a nie więzienie. Aby zachęcić psa do wejścia, możesz mu pokazać, że to jego miejsce, zachęcić, ale nic na siłę. Wrzucić kilka smaczków. Co jakiś czas, zupełnie niepostrzeżenie wrzucaj mu smakołyki, po dwa, trzy, jeden, nawet jak już w niej leży, nic nie mówiąc, wrzuć mu.
Pierwszy miesiąc był czasem budowania zaufania. Często wychodziłam z nim na spacery, zaczęliśmy wspólnie biegać, podczas spacerów czy biegania robiłam przerwy, bawiłam się z nim, nagradzałam za wszystkie zachowania, które chciałam utrwalić. Po półtora miesiąca mogłam spuścić go ze smyczy – Leon nauczył się kontrolować, gdzie jestem i pilnować mnie kątem oka. Z czasem stał się psem, który nie tylko eksploruje świat, ale też współpracuje ze mną z prawdziwą radością.
Uwaga: Po adopcji zachowuj się naturalnie w domu. Daj mu czas na wyspanie się, pozwalaj na obwąchiwanie wszystkiego, sprawdzanie pomieszczeń. Poproś domowników by nie biegali, nie mówili podniesionym głosem, nie przywoływali go co chwilę i nie absorbowali jego uwagi. Daj mu „święty spokój”, ale obserwuj kątem oka i ucz się psa. Przemyśl czy może wchodzić na kanapę, łóżko, czy może wchodzić do wszystkich pomieszczeń itd. Jeżeli nie, to nie pozwalaj, ale jak już coś „dasz” to mu nie zabieraj. Ja Leona wykąpałam chyba drugiego dnia, ale jak wspomniałam, to bardzo łagodny pies. Bał się, ale do dzisiaj, przy kąpieli, wchodzę z nim razem do kabiny prysznicowej i delikatnie myję, co jakiś czas dając smaczki. Z żadnym psem adoptowanym nie miałam problemów przy kąpieli. Wszystko rób spokojnie, pewnie, jak przy dziecku. Nagradzaj zachowania, które ci się podobają, ignoruj te, które chcesz wygasić. Życie nie lubi pustki. Jak gryzie but, to zabierz mu, ale daj zaraz gryzaka, konga do wylizania, albo inną zabawkę (buty schowaj w niedostępne miejsce). Jak nie chcesz by wchodził na kanapę, to pomyśl, co możesz mu dać w zamian - albo miękkie legowisko, fotel dla psa ( psy często lubią miękkości i wysokości, gdzie mogą wszystko obserwować, z góry widać lepiej niż z poziomu kilkudziesięciu centymetrów).
Zdrowotnie Leon wymagał sporo uwagi. Fatalny stan sierści, niedożywienie, alergie skórne, zapalenie spojówek i wrażliwy żołądek sprawiły, że wizyty u weterynarza były częste. Systematycznie opanowywałam sytuację, oczywiście dzięki mojemu wspaniałemu weterynarzowi. Dzięki zastrzykom na alergię, odpowiednim kąpielom i przepłukiwaniu kanalików łzowych udało się opanować większość problemów. Przełomem była decyzja o gotowaniu posiłków – tzw. gotowany BARF. Żałuję tych lat podawania mu suchej karmy, godzin spędzonych na poszukiwaniu kolejnej super karmy, wydanych pieniądzach u weterynarza, niepotrzebnych dolegliwościach psa. Odkąd zaczęłam gotować, wszystkie dolegliwości ustąpiły. Dziś Leon ma 10 lat, jest w świetnej kondycji psychicznej i dobrej fizycznej, choć obecnie odzywają się zwyrodnienia stawów łokciowych, które kontrolujemy i leczymy.
Uwaga: Podstawa to badanie krwi, pełna diagnostyka na starcie, aby wiedzieć z czym się mierzyć. Warto postawić na weterynarza, który potrafi diagnozować i dokładnie obejrzy i zbada psa. Nie zawsze droga klinika oznacza dobrą diagnostykę. Jeżeli nie masz wiedzy na temat żywienia psów, skorzystaj z wiedzy profesjonalistów - psiego dietetyka. Obecnie mamy w Polsce grupę psich dietetyków, wykształconych pod okiem Agnieszki Cholewiak- Góralczyk.
Treningi. Z Leonem poszłam do psiego przedszkola po miesiącu od adopcji. Ważne jest zachowanie balansu pomiędzy umiejętnościami przydatnymi w naszym wspólnym życiu a potrzebami psa. Osobiście lubię jako dużo „psa w psie”, nie potrzebuję posłusznego psa, a takiego, który rozumie komendy, jest ciekawy świata i jest niezależny. Leon nadal bierze czynny udział różnych treningach, warsztatach, uczy się nowych rzeczy, bierze udział w zawodach noseworkowych, szuka trufli, podróżuje, uwielbia się bawić, pokazywać sztuczki, uczestniczy w pokazach dla dzieci, jest pełny energii.
Adopcja psa to coś więcej niż wybór – to zobowiązanie na lata. Ale jeśli podejmiesz je świadomie, możesz zyskać najwierniejszego przyjaciela i najlepszego towarzysza życia. Leon to dowód, że nawet w ostatniej alejce schroniska może czekać pies, który odmieni twoje życie.
Tekst: Agnieszka Borowska
STOWARZYSZENIE LETRI. PSY I MY.
Nasze konto: 70 1090 1346 0000 0001 5109 5941
tytułem: darowizna na cele statutowe
2024 © Stowarzyszenie Letri. Psy i my.
Realizacja: Najszybsza.pl